środa, 26 sierpnia 2015

Od Sue

Wgryzłam się łapczywie w krwawy kawał mięsa upolowanej przed chwilą sarny. Od paru dni nie miałam nic w ustach i trawił mnie potworny głód. Wokół mnie las, szum strumyka, to jest to co kocham, uśmiechnęłam się lekko do siebie. Podniosłam gwałtownie głowę słysząc cichy pisk, spojrzałam w górę na skaczącą z gałęzi na gałąź wiewiórkę, odkąd cztery dni temu zobaczyłam, że śledzi mnie mój ojciec ciągle byłam spięta i rozglądałam się co chwile. Gdyby mnie znalazł na pewno by mnie ukarał, mimowolnie mój wzrok przeniósł się na bandaż na łapie. Otrząsnęłam się by nie przywoływać nieprzyjemnych wspomnień i wróciłam do jedzenia. Kiedy z sarny zostały tylko kości wzięłam mój plecak i ruszyłam w dalszą drogę, było krótko przed południem, ale postanowiłam już poszukać jakiegoś schronienia na noc. Niestety wokół widać było tylko drzewa. Odrzuciłam grzywkę z oczu i przyspieszyłam kroku, jeśli nie znajdę jaskini albo nory będę musiała spać na drzewie. Nie widziała mi się taka opcja, przyspieszyłam więc do biegu. Wtedy poczułam ostry smród zgnilizny, poszłam w tamtą stronę i zobaczyłam bagnisko, a w nim rozkładające się truchło. Nie miałam ochoty tak skończyć więc postanowiłam okrążyć bagno. Zajęło mi to pół dnia i słońce już prawie zaszło. Usiadłam na ziemi i myślałam co teraz, nadal nie znalazłam kryjówki. Nagle usłyszałam trzask łamanej gałązki, odwróciłam się i zobaczyłam wilka.
-A ty tu czego?- spytałam oschle.
Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz