Powoli ruszyłem za nią pomiędzy drzewa.
Przed oczami latały mi mroczki, ale nie miałem zamiaru ani się
zatrzymywać, ani mdleć. Gdybym bardziej uważał zauważyłbym wroga i
obronił się sam, ale niestety, jestem idiotą.
Skrzydła opuściłem do ziemi, i trochę się nimi podparłem.
Przed sobą widziałem sylwetkę mojej wybawczyni, trochę rozmazaną.
Czułem, że nie jest to ktoś, kogo można lekceważyć. Pewnie była w stanie
wykończyć mnie w ciągu kilku sekund. Lepiej grzecznie za nią podążać.
Nagle przystanęła. Ja również się zatrzymałem, czekając na to, co zrobi.
Blossom?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz