Ziewnąłem głośno i przeciągnąłem się.
-Hej Kalle.- powiedziałem nie otwierając oczu. Nie słysząc odpowiedzi
uchyliłem powieki i zobaczyłem że nie ma jej przy mnie. Rozejrzałem się
po jaskini.
-Wyszła chwilę temu.- mruknęła Aramisa, która wygrzewała się w
promieniach porannego słońca. Wstałem i truchtem poszedłem za zapachem
mojej partnerki. W drodze myślałem o naszej wczorajszej rozmowie,
szczeniaki, teraz jestem pewien że chcę założyć rodzinę. W końcu
zobaczyłem Kalle, była zanurzona po nos w jeziorze, wyraźnie zamyślona,
podszedłem do brzegu.
-Hej skarbie, o czym tak myślisz?- wadera jakby ocknęła się z transu i spojrzała na mnie z uśmiechem, odwzajemniłem go.
-O niczym ważnym.- odparła wychodząc z wody.
-Wiesz, muszę ci coś powiedzieć.- w jej oczach pojawił się błysk strachu. - Ja na prawdę chcę założyć z tobą rodzinę.
-Jesteś pewien? - kiwnąłem głową. Kalle rzuciła mi się na szyję.
-Och Falc, nawet nie wiesz jak się cieszę.
-Ja też. To co? Teraz śniadanie?- lisica zaśmiała się.
-Oczywiście mój ty głodomorze.
-Kto pierwszy w lesie wybiera na co polujemy!- krzyknąłem zrywając się do biegu.- Tym razem mnie nie dogonisz!
Kalle?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz