Kolejne białe wilki zaczynały nas atakować. Próbowałem odciągnąć te rzucające się na Kiri. Lecz jakiś biały uczepił się karku wadery i choćby nie wiem co, nie chciał puścić! Nie wiedziałem co zrobić. Kiri zwijała się z bólu i próbowała zrzucić wilka, a ja odganiałem białych i zarazem próbowałem zrzucić z Kiri mordercę. W końcu jednak dokonałem wyboru. W ostateczności uderzyłem gromem z burzy w armię pędzących do nas wilków i rzuciłem się na mordercę gryzącego Kiri. Rozciąłem mu łapę aż do kości. On wtedy przeraźliwie zawył i puścił waderę.
-Kiri, osłaniam cię! Pędź po pomoc! Biegnij po Saphirę!-Krzyknąłem, próbując obezwładnić wilka. Kiri rzuciła się do ucieczki i dopiero wtedy mogłem zacząć prawdziwą walkę. Ciąłem kłami skórę białego. On po chwili się wycofał. Ale... Armia powróciła. Jeszcze większa. To była totalna masakra. Wszędzie leżały krwawe ciała. Większość wilków rzuciła się na mnie, a reszta pobiegła za Kiri. To był koniec. Nie miałem szans z taką armią! Lecz chwila... Po chwili armia się cofnęła. Zobaczyłem krew. Wszędzie krew i martwe ciała białych. A zaraz potem białą waderę o żółtych oczach ze znajomym tygrysem... Cross! W parze zabijali wilki.
-Uciekaj, póki możesz! Ja ich załatwię!-Wrzasnęła do mnie biała wadera. Nie zwlekałem. Po prostu zabrałem stąd swój tyłek i pobiegłem pomóc Kiri. Kiedy tylko ją odnalazłem, była w niebezpieczeństwie. Znalazłem ją tuż obok rzeki pstrągów, otoczoną białymi wilkami. Zawyłem najgłośniej jak potrafiłem. Musiałem wezwać jakoś pomoc. Jeden sygnał na razie wystarczy, zacząłem biec na pomoc Kiri.
Kiri? No to się porobiło :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz