Zamordowałam ostatniego wilka, który mnie zaatakował i otrząsnęłam futro z krwi, a resztę zlizałam.
Mięso zabitych wilków wyglądało przeapetycznie. Podeszłam i powąchałam je.
-Achhh, cóż za cudowna woń!- jęknęłam i zaczęłam zlizywać krew,
następnie zanurzyłam z rozkoszą kły w martwe ciało. Pochłaniałam ciało
przeciwnika w wielkim skupieniu i rozkoszy.
Wtem doznałam tego dziwnego uczucia. Uczucia bycia obserwowanym.
Rozejrzałam się uważnie dookoła, oblizałam pysk i obnażając lekko kły wpatrywałam się w najbardziej podejrzane krzaki.
Wzięłam w łapę pierwszy lepszy, nie za wielki kamień i podgrzewając go
mocno ogniem cisnęłam nim w krzaki. Usłyszałam pisk i w powietrzu było
już czuć obecność innego osobnika, którym najprawdopodobniej był wilk.
Warknęłam i powiedziałam:
-Wyłaź stamtąd.- mój głos brzmiał okropnie: zachrypnięty, przepełniony gniewem i pewnością siebie.
Z krzaków wyszedł jakże uroczy biały basior. Od razu przyjęłam inną
postawę. Wyprostowałam się, schowałam kły i jedynie z lekko nastroszoną
sierścią na karku i ciałem gotowym w każdej chwili uciec, przyglądałam
mu się.
-To ty zabiłaś ich wszystkich?- zapytał niepewnie.
-Tak. Zaatakowali mnie to co miałam zrobić? Nie jestem słabą panienką,
która ledwo sobie radzi z jednym niewielkim wilkiem. Kim jesteś?
-Jestem Magic, alfa watahy galaktycznych oczu. -uniosłam zaciekawiona brwi, gdy to usłyszałam.
-A ty?
-Jestem Blossom. Jestem szkolonym wojownikiem ognia. Mówisz, że jesteś alfą watahy?
-Tak.
-Czy byłaby możliwość żebym dołączyła?- zapytałam oblizując się i
spoglądając z pożądaniem na mięso, którego nie skończyłam jeść.
Magic?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz