-Nie boję się śmierci bo jest częścią życia więc nie boję się też
żadnych lisów śmierci.-starałem się mówić poważnie i z odwagą. Chyba mi
wyszło bo Kalle uśmiechnęła się. Z impetem stanąłem na łapach i wypiąłem
dumnie pierś.
-A jeśli spróbują cię skrzywdzić to spale ich!- rzuciłem niewidzialną
kulą ognia w niewidzialnego przeciwnika.-I podziurawię strzałami! -
Wziąłem z ziemi niewidzialny łuk, napiąłem niewidzialną cięciwę i
strzeliłem.
-Mój ty wybawco.-powiedziała lisica śmiejąc się. Tak! Udało mi się ją
rozśmieszyć. Usiadłem bliżej niej. Kalle odsunęła się trochę. Chyba nie
była jeszcze do mnie przekonana. Trudno. Dam jej czas.
-Może pójdziemy zapolować?-zaproponowałem.
-Dobrze. Chodźmy.- wstaliśmy i ruszyliśmy truchtem do lasu. Wywęszyliśmy
łosia ale był dla nas za duży, stratował by nas więc poszukaliśmy
czegoś innego. Znaleźliśmy w końcu młodą sarnę. Ta była trochę za mała
jak na posiłek dla dwóch ale lepsze to niż nic. Jedliśmy, patrzyłem na
nią. Kalle była raczej małomówna i nie wiedziałem jak zacząć rozmowę. W
końcu wpadłem na pewien pomysł. Poczekałem aż zje.
- Pewnie czujesz się niepewnie wśród wilków co?
-Tak, trochę.- chyba nie chciała o tym rozmawiać ale ja chciałem jej pokazać moją odwagę i że może na mnie liczyć.
-Jeśli ktoś będzie ci dokuczał albo coś to powiedz mi. Policzę się z nim.
Kalle?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz