Kiedy tylko odwróciłem się w stronę mocnego zapachu krwi, coś na mnie skoczyło. Zakrwawiony wilk rzucił się na mnie. Miał gigantyczne pazury, niebieskie i puste oczy oraz białą sierść. Krew świadczyła o popełnionych zbrodniach.
Chwilą cieszyłem się, że Kiri tego nie widzi. Wilk zaczął wgryzać mi się w szyję, a ja bezczynnie wrzynałem mu pazury w klatkę piersiową i kopałem w brzuch tylnymi łapami. Nie zdawał sobie sprawy z obecności Kiri. Był ślepy jak on. Kiri miała mniejszy zapach w obronie przed większymi drapieżnikami, więc wilk jakimś cudem nie wiedział, że nie jesteśmy sami. Ale w moim przypadku wręcz przeciwnie. Waliłem deszczem. Cross od razu wgryzł się w kark wilka. Biały wilk jednak zranił mocno Cross'a. Cross się nie poddawał, wciąż trzymał mocno zębami kark wilka. Ale morderca błyskawicznie odrzucił rannego tygrysa na bok. Towarzysz nie miał siły wstać.
-Kiri, wezwij pomoc!-Wrzasnąłem poprzez jęki bólu i cierpienia. Morderca znowu podjął próbę zabicia mnie.Weź się w garść, Rain! Weź się w garść! Nigdy nie byłeś maszyną do zabijania, ale tym razem musisz zrobić wyjątek. Jednym ruchem wgryzłem się w łapę wilka. Ten odskoczył parę metrów. Wstałem, groźnie warcząc ostrzegawczo. Morderca tylko wziął rozbieg i znów próbował na mnie skoczyć. Ale zrobiłem unik. Teraz próbowałem posłużyć się mocą. W ostateczności. Pomyślałem o deszczu. Po chwili pojawiły się czarne, burzowe chmury i głośno zagrzmiało. Lunął deszcz. Zdezorientowany morderca poślizgnął się na błocie i upadł. Uciekłem.
Kiri? Uwaga! Zaczyna się wojna z armią białych!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz