Kalle uśmiechnęła się lekko.
-Właściwie to... - nie do końca wiedziała co powiedzieć - Ja... Będę musiała się zbierać.
Falcon spojrzał na nią.
- Nie ma sprawy, spotkamy się jutro?
Kalle westchnęła i pokręciła głową. Nie o to jej chodziło.
- Nie rozumiesz. Muszę się zbierać z watahy. Czuję że lisy Śmierci są blisko, nie chcę, żeby komuś zrobiły krzywdę.
Falcon przybrał niezwykle poważny wyraz pyska.
-Nie pozwalam. Nie możesz odejść, nie teraz gdy... - zawiesił łeb - Ja... Nie odchodź Kalle. Nie zostawiaj mnie.
Jego błagalny wzrok wycisnął łzy z oczu Kalle.
-Muszę - wyszeptała.
Falcon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz