Przechadzałam się po lesie ,zwinnie przeskoczyłam strumyk. Słyszałam odgłosy ptaków i innych zwierząt.
Zauważyłam stado saren, ale jakoś nie byłam głodna ,więc ominęłam je.
Sprawdziłam już prawie cały obszar lasu, nie znalazłam obcego zapachu.
Mogłam udać się gdzie indziej, w końcu jestem zwiadowcą, muszę wiedzieć czy ktoś był na terenach watahy.
------------------------
Szłam w kierunku polany ,usłyszałam wołanie o pomoc. Nie miałam jak
rozłożyć skrzydeł i polecieć, zaczęłam więc biec do wołającego.
Przeskoczyłam przez głaz i znalazłam się na polanie. Zobaczyłam jak
niedźwiedź przygniata basiora. Rozprostowałam skrzydła i wyciągnęłam
sztylet. Wzleciałam do góry i pośpieszyłam do basiora.
Gdy byłam nad niedźwiedziem ,chwyciłam mocniej sztylet i wbiłam go w
ciało niedźwiedzia. Ten zaryczał ,odszedł od basiora ,który patrzył na
mnie z niedowierzaniem, upadł na ziemię.
Wylądowałam obok niedźwiedzia, sprawdziłam czy żyje,nie. Basior do mnie podszedł.
-Dzięki -rzekł. Patrzył na mnie cały czas.-tak w ogóle to nazywasz się?-zapytał.
-Madlen-powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz