- Nów. - przytaknąłem. Zaczynałem się denerwować. Jak ja bardzo tego nienawidzę...
- Wiesz, ja chyba już pójdę... Jeśli chcesz możemy jeszcze kiedyś
pogadać. Na razie. - uśmiechnąłem się i pobiegłem przed siebie. Musiałem
się gdzieś schować...
Nadeszła noc. A z nocą....
Cały czas, aż do przemiany, próbowałem się powstrzymać.
Nie dałem jednak rady.
Już chwilę później ku ciemnemu niebu wzniosło się wycie przypominające szyderczy śmiech zjawy.
Oliwia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz